Opłaty za social media – o co chodzi?

Po zeszłorocznej rewolucji, jaką przeszedł Twitter, rynek social media czekał na reakcję innych graczy na rynku. Wszyscy użytkownicy portali społecznościowych spodziewali się, że w reakcji na ruch, jaki wykonał Elon Musk, decydując się na płatność za social media jako formę weryfikacji użytkowników, musi pojawić się odpowiedź ze strony pozostałych gigantów. Na ten moment nie musieliśmy długo czekać.

Mark Zuckerberg zapowiedział niedawno program Meta Verified, czyli abonament potwierdzający naszą wiarygodność, której głównym elementem będzie weryfikacja na podstawie rzeczywistego dokumentu tożsamości. Czy to koniec „darmowego Facebook’a”, który według wieloletnich zapewnień samego Zuckerberg’a, miał na zawsze taki pozostać? Czy czeka nas rewolucja w płatności za social media?

Meta w oficjalnej informacji prasowej przekazała, że testowo Meta Verified będzie dostępna w Nowej Zelandii i Australii. Możemy zatem spodziewać się, że po pozytywnym zakończeniu testów, usługa będzie dostępna w pozostałych regionach świata. Na ten moment możemy poznać ogólne zasady programu i przygotować się na nowe wcielenie znanych i lubianych aplikacji.

Jakie czekają nas zmiany?

Najważniejszą i jednocześnie dość kłopotliwą dla samej Mety w Europie, będzie weryfikacja użytkownika na podstawie dokumentu tożsamości. Co za tym idzie, będzie to usługa dostępna tylko dla osób pełnoletnich. Nazwa naszego profilu, składająca się z prawdziwego imienia i nazwiska, nie będzie mogła być zmieniona, bez ponownego przejścia całego procesu weryfikacji. Dodatkowo Meta zapowiedziała wymaganie wcześniejszej, minimalnej aktywności na koncie. Jest to zdecydowanie reakcja na chaos, jaki miał miejsce na Twitterze, kiedy masowo fałszywi użytkownicy podszywali się pod prawdziwe profile.

Jednak tu rodzi się pytanie o bezpieczeństwo naszych danych, które w Unii Europejskiej są pod ochroną RODO. Na razie nie wiadomo, przez jaki czas będą przechowywane kopie dokumentów oraz jak dokładnie będzie przebiegał proces weryfikacji użytkowników w Europie.

Opłaty za social media

Pojawia się również pytanie, czy koszty tej usługi będą na stałym poziomie, czy jednak, ze względu na rosnące koszty utrzymania serwerów, nie będzie ryzyka dalszego wzrostu cen. Już dziś Meta boryka się ze spadkiem finansowym i odpływem użytkowników, co doprowadziło do masowych zwolnień w końcówce ubiegłego roku.

Aktualne propozycje cen abonamentu wynoszą równo 11.99 dol za miesiąc dla użytkowników przeglądarek lub 14,99 dol dla użytkowników systemu iOS i Android. W tej cenie otrzymamy znaczek potwierdzający autentyczność konta, bezpośredni dostęp do pracownika z działu obsługi klienta czy zwiększenie widoczności oraz zasięgu postów. Zwłaszcza ten ostatni punkt wydaje się kuszący dla wszystkich tych, którzy wykorzystują Facebook’a czy Instagrama do promowania swoich biznesów. Dodatkowo Meta dorzuca też proaktywną ochronę przed podszywającymi się pod nas kontami.

Kto za to zapłaci?

Oferta Mety wydaje się być skrojona przede wszystkim pod firmy, korporacje czy influencerów. To głównie oni będą czerpać korzyści ze zwiększonej wiarygodności a ich posty będą się nam częściej wyświetlać na feedzie. Jak się domyślamy, przełoży się to realnie na wzrost zysków dla tych firm, ale też i dla samej Mety. Co jednak ze zwykłymi użytkownikami? Czy zalew postów-reklam nie spowoduje, że Facebook i Instagram definitywnie przestaną być portalami prawdziwie społecznościowymi?

Rodzi się w tym momencie też pytanie, jaki jest sens korzystania z takich aplikacji, gdzie już teraz ponad połowa widocznych postów to promowanie swoich usług czy produktów? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla społeczności, grupy, naszych znajomych czy przyjaciół?

Facebook od kilku lat musiał mierzyć się z nieprzychylnymi opiniami dotyczącymi sprzedaży naszych danych firmom zewnętrznym. Każde nasze działanie na portalu było wychwytywane przez algorytm, a następnie poddawanie analizie. Skutkowało to promowaniem nam postów zgodnie z naszymi zainteresowaniami. Co więcej, nasze decyzje wyborcze, polityczne, również mogły być manipulowane przy użyciu danych z portali społecznościowych. Podsumowując, od dłuższego czasu „darmowe” social media były tak naprawdę opłacane przez nas, użytkowników. Walutą tylko nie były dolary a morze danych zebranych na nasz temat. Czy zatem wprowadzenie realnych płatności za social media nie będzie dla nas zbyt dużym kosztem?

Rewolucja czy też może jej przebłysk

Od dłuższego czasu słychać głosy, że social media czekają zmiany. Rosnące koszty utrzymania pracowników, obsługi technicznej czy też serwerów zmuszają właścicieli do szukania nowych dróg finansowania. Elon Musk być może wytyczył nowy kierunek, którym podążą pozostali. Ucząc się na jego błędach, będą wprowadzać nowe formy płatności za social media czy usługi, które wygenerują realne zyski. Ja jednak spodziewam się, że z czasem pojawią się też inne formy mikropłatności, które obejmą również zwykłych użytkowników.

Pojawia się tylko zasadnicze pytanie, czy takie działania nie sprawią, że dojdzie do dużego odpływu użytkowników, którzy zmęczeni sztucznością i brakiem realności, odejdą szukając nowych, bardziej przyjaznych miejsc? Już teraz wiemy, że Instagram, Twitter czy Facebook wspierają różnego rodzaju bańki światopoglądowe, polityczne czy ideologiczne. Jednocześnie doprowadzają do jeszcze większej polaryzacji społeczeństw i zaniku bezkonfliktowej komunikacji. Zanik czynnika ludzkiego na rzecz algorytmów stał się początkiem końca i już dziś widać jego negatywne oddziaływanie na nasze zdrowie psychiczne.

Być może nadszedł już czas na nowe rozdanie kart na rynku social mediów. Starzy wyjadacze nie oferują nam już tego, za czym zaczęliśmy tęsknić w czasie pandemii: za realną społecznością i poczuciem wolności. Zmiany, które testuje Meta Verified być może pozwolą ukrócić działalność niektórych farm trolli czy oszustów, jednocześnie zwiększając bezpieczeństwo użytkowników. Jednak dalej nie są to działania zmierzające do tej rewolucji, jakiej oczekujemy. Dość brutalnie stwierdzę, że wpłyną one na cyfry na koncie samego Zuckerberg’a, a nie na poprawę dyskursu publicznego.

Ideą pierwotną portali społecznościowych była możliwość łączenia ludzi, niezależnie od dzielących ich kilometrów. Facebook czy Instagram dziś, to zaprzeczenie tej pierwotnej idei i myślę, że zaczynamy coraz bardziej to dostrzegać. Zmiany są potrzebne, ale będziemy musieli jeszcze trochę na nie poczekać.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

Scroll to Top