Ależ ja lubię Święta!
Kto by ich nie lubił? Pieczenie i wspólne, rodzinne dekorowanie pierników przed Świętami… tysiące pomysłów na własnoręcznie wykonane dekoracje do domu (zerknij na moją stronę z rękodziełem hobbystycznym apopracy.pl)… zapach barszczu i bigosu… rodzinne spacery po świątecznych jarmarkach… pięknie oświetlonej Starówce… Śpiewanie kolęd…
Ale pracy w biznesach moich Klientów też nie brakuje!
Koordynacja projektów, które miały się zakończyć przed Świętami to czasami długie godziny pisania e-maili i rozmów telefonicznych. To negocjacje z drukarniami, dostawcami i podwykonawcami, opracowywanie strategii na spotkaniach online i pisanie raportów przed końcem roku. I to jest coś, co też bardzo lubię! Praca pozwala mi się spełnić, daje ogromną satysfakcję.
Co roku udaje mi się w miarę bezproblemowo połączyć “szykowanie Świąt”, obowiązki zawodowe i przyjemności tego radosnego okresu.
Wiem jednak, że wiele dziewczyn nie ma takiego komfortu.
Tak… dużo… obowiązków!
Jeśli jesteś Wirtualną Asystentką i pracujesz w domu, może się okazać, że Święta to dla Ciebie trudny okres. W statystycznym polskim domu ogrom obowiązków związanych z przygotowaniem świąt spada na barki kobiet. A jeśli kobieta dodatkowo pracuje zdalnie – domownicy często uważają, że można ją zarzucić obowiązkami pod korek.
Okazuje się, że pandemia jeszcze pogorszyła tę sytuację! Według raportu opublikowanego na stronie infuture.insytute „pandemia pogłębiła istniejące już wcześniej różnice dotyczące m.in. nierównego podziału obowiązków domowych i zahamowała rosnące do tej pory trendy związane z umacnianiem się pozycji kobiet w sferze zawodowej”.
O podobnych wnioskach można przeczytać w opublikowanym kilka miesięcy temu raporcie Deloitte. 68% respondentek oceniło, że od wybuchu pandemii ma więcej obowiązków domowych, takich jak sprzątanie czy gotowanie.
Przed Świętami szczególnie – okazuje się, że wiele z nas nie jest już tylko Wirtualnymi Asystentkami, żonami i matkami. Dodatkowo staje się sprzątaczkami, praczkami, szoferkami, kucharkami, dekoratorkami wnętrz, pielęgniarkami – a wszystko to oczywiście na pełen etat.
Czy to w porządku? Nie. Kiedy przed Świętami dzwonię do znajomych, wszystkie narzekają na ogrom absurdalnych obowiązków. Zdenerwowane mówią mi o szyciu kostiumów dla dzieci na przedszkolne jasełka, o kłótniach z teściową, do której nie chcą jechać na Wigilię, o samochodzie lepiącym się od jemioły, którą przywiozły w bagażniku i o konfliktach z mężem, który w niczym nie pomaga. Kiedy pytam, czy prosiły go o pomoc, często słyszę, że facet i tak zrobi to wszystko źle.
W pierwszej kolejności eliminuj, potem deleguj.
Wiecie co? Wcale mi ich nie żal.
Kobiety dążą do wymarzonego ideału “cudownych świąt” przyjmując na swoje barki zbyt dużo. Płacą za to nerwami, zawalonymi terminami i smutkiem.
Pomijając krańcowe przykłady domów, w których kobieta jest wtłoczona w rolę służby przez przemocowego męża, większość z nas nie ma dysfukncyjnych rodzin. Nasi bliscy chętnie zaangażują się w pomoc. Wystarczy poprosić o pomoc.
Kiedy podglądam koleżanki w ich szaleństwie szykowania Świąt mam ochotę dać im do przeczytania fragment mojej książki o delegowaniu skierowanej dla przedsiębiorców. W rozdziale „co delegować pracownikom zdalnym” piszę o potrzebie eliminowania…
Rzeczy nieważne
„Zadziwiające jest jak wiele zadań albo rutynowych aktywności, które wykonuje się w biznesie lub w życiu prywatnym, można tak naprawdę zlikwidować – bez najmniejszej szkody dla standardu życia albo powodzenia projektu, nad którym pracujemy! Pamiętasz kiedy w lutym 2020 było nie do pomyślenia, żeby sprawy urzędowe w Polsce można było załatwić bez odsiedzenia swojego w kolejce do ZUSu czy Urzędu Skarbowego (pomimo działającego profilu zaufanego), a już miesiąc później wnioski o pomoc „covidową” dało się załatwiać w 100% zdalnie? Tak samo jest z wieloma innymi rutynowymi koleinami, w jakie wpadamy tu i ówdzie – da się je zlikwidować.
Robienie rzeczy nieważnej automatycznie sprawia, że nie zrobisz w tym czasie rzeczy ważnej. Wielu przedsiębiorców ma z tym problem. Czują przymus „bycia zajętym” i czują się winni, kiedy „nic nie robią”. Często starają się wypełnić swój dzień po brzegi. Innymi słowy – często robią DOBRZE rzeczy NIEWAŻNE.”
Ten fragment ma tytuł „w pierwszej kolejności eliminuj, potem deleguj”. I chyba to zdanie jest kluczem zdrowego podejścia do szykowania tradycyjnych, polskich Świąt Bożego Narodzenia.
Ostatnio fantastycznie napisała o tym Paulina Młynarska w swojej książce „Moja Lewa Joga”:
„Jest jednak w naszym życiu całe mnóstwo takiej pracy, która prawdziwych owoców nie przynosi. Wykonywanej dla picu albo dlatego, że inni nas do niej zapędzają, ponieważ tak im wygodniej. I tu możemy szukać potężnych oszczędności naszej życiowej i twórczej energii. (…) Scenariusz życiowy przeciętnej kobiety, opracowany przez patriarchalną kulturę, zawiera bowiem miliony działań, których codzienne wykonywanie ma niby uszczęśliwić nas i całe nasze otoczenie, a które z perspektywy rozwoju duchowego, intelektualnego i twórczego są stratą czasu. Wykonujemy je automatycznie, odruchowo, często nawet nie kwestionując ich sensu. Krzątamy się, ogarniamy, dekorujemy, stroimy (w tym siebie), pichcimy, pierzemy, rozwieszamy, odwozimy. Wiele z nas wciąż bierze na siebie ogrom roboty, którą z powodzeniem, choć może nie tak perfekcyjnie, mogliby wykonać inni. I tak się rozkręcamy, że nie starcza nam czasu, aby zająć się tym, co własne”.
Plan na i przed Świętami
Od wielu lat nie gotuję już ponadprogramowego jedzenia z okazji Wigilii. Nie tylko dlatego, że to dobre dla naszego zdrowia, ale również dlatego, że świadomie staramy się ograniczyć marnowanie jedzenia. Zresztą i tak jemy tylko bigos, barszcz i karpia, a tak się składa, że lubię je szykować.
Od dawna nie wariuję z zakupami świątecznym. Wbrew krzykliwym reklamom największe promocje i tak są dopiero na przełomie stycznia i lutego. Zakupy planuję z wyprzedzeniem i chyba kluczowy jest tu wyraz: planuję. A do sprzątania angażuję wszystkich domowników.
W Wigilię zostajemy w domu w naszym gronie, lub odwiedzamy jeden dom. Inne wizyty u rodziny i przyjaciół na spokojnie i „bez spiny” rozkładamy na następne dni. Unikamy w ten sposób pełnych świątecznych nerwów kierowców, którzy 24 grudnia chcą „zaliczyć” wszystkie spotkania.
W rezultacie przed Świętami mam czas robić tylko to, co najbardziej lubię – pracować twórczo i dekorować pierniki z dzieciakami. Na spokojnie chodzić na jogę, a wieczorem własnoręcznie robić makramy w kształcie choinek (Zapraszam na warsztaty do Oplotki, gdzie będziemy je wykonywać razem, online). Razem z rodziną oglądać do przesadny filmy familijne i chodzić na świąteczne spacery. Kto by nie lubił takich Świąt?
Dziewczyny! Przestańcie zarzynać się przed Świętami! Na serio nie ma takiej potrzeby!
Linki:
https://infuture.institute/raporty/wplyw-pandemii-covid-19-na-kobiety/